“Wesoło w imię Boże, a Pan Bóg dopomoże”
Parę dni temu, przeglądałem mój pierwszy pamiętnik, który założyłem jeszcze w podstawówce. Oprócz miłych wpisów kolegów i koleżanek z klasy, jeden ma dla mnie szczególne znaczenie i wartość. Treść jest następująca: “Wesoło w imię Boże, a Pan Bóg dopomoże” (bł. Urszula Ledóchowska). Obok zgrabnie naszkicowana buźka uśmiechniętego Smerfa… To wpis mojego brata…Nie wiem dlaczego ale wielokrotnie, w różnych życiowych sytuacjach, przypominałem sobie o tych słowach i o tym wpisie. Może dlatego, że zawsze podziwiałem mojego starszego brata za Jego wiarę i zaufanie do Pana Boga…
Dlaczego więc mamy się śmiać? Świadomość bycia dzieckiem Bożym i nadzieja życia wiecznego jest chyba wystarczającym powodem do radości i optymizmu. Oczywiście, nie jesteśmy wolni od cierpienia i trudnych doświadczeń życiowych, ale nasze powołanie do świadczenia o Miłości, zakłada, by czynić to z radością i chrześcijańskim entuzjazmem. Właśnie święta Urszula Ledóchowska przekonuje, że ” Potrzeba nam świętej radości, wesela Bożego. Dusza bez radości, to dusza bez siły, bez odwagi i energii”. Skąd więc czerpać tę radość? Z Bożej miłości, która przeznaczyła nas do wiecznej szczęśliwości i radowania się obecnością Trójcy Przenajświętszej i wszystkich świętych. Mocniejszym jeszcze potwierdzeniem tych słów jest fragment listu św. Pawła do Filipian, w którym apostoł wyraźnie nawołuje do radości, która jest darem Ducha Świętego i oznaką pokoju w sercu. Tak pojęta radość domaga się podzielenia nią z bliźnim… Jak jednak dzielić się radością, zachowując przy tym przyzwoitość, stosowność i delikatność?
Najważniejsze, by mieć świadomość komu opowiadamy dowcip czy anegdotę. Nie zważając na to konieczne założenie, możemy nieopatrznie kogoś obrazić lub wprawić w stan zakłopotania. Trzeba też pewnej delikatności i wyczucia w tej materii, by nie męczyć kogoś swoimi opowieściami, kiedy ktoś wyraźnie sobie tego nie życzy. Nie trzeba też chyba nikogo przekonywać, że są pewne granice dobrego smaku i stosowności w opowiadaniu dowcipów. Przesada w tej kwestii bardzo często sprawia, że żart staje się żenujący i kłopotliwy w odbiorze. Potrzeba tu dużej dozy roztropności i pewnego wyczucia, które pozwala rodzić uśmiech i zdrowe emocje u słuchaczy.
Jeszcze raz odwołam się w tym miejscu do świętej Urszuli Ledóchowskiej, która pisze: ” Uśmiech na twarzy pogodnej, świadczy o szczęściu wewnętrznym duszy złączonej z Bogiem, mówi o pokoju czystego sumienia, o beztroskim oddaniu się w ręce Ojca Niebieskiego, który karmi ptaki niebieskie, przyodziewa lilie polne i nigdy nie zapomina o tych, którzy mu do granic ufają” Trudno nie zgodzić się z tymi słowami. A więc uśmiechajmy się! Chrześcijanin to człowiek radosny, bo – jak czytamy w Pismie Świętym – ” Cóż ci może się stać, jeśli Boga za Ojca masz? Nawet jeśli Ojciec często karci czy doświadcza swoje dzieci – jest to dla nas czytelny znak Bożej troski o nasze zbawienie. Szatan z kolei nie może znieść uśmiechu na twarzy człowieka, bo jest on pewną manifestacją pokoju ducha i obrazem stanu naszego serca, którego przeznaczeniem jest przecież radość wieczna.
Radujmy się więc, bo Pan jest blisko, Pan, który – jak czytamy w Apokalipsie – „Otrze każdą łzę z naszych oczu”. Życzę – w niedzielę Gaudete – byśmy zawsze, nawet w najbardziej prozaicznych sytuacjach potrafili obdarzać siebie uśmiechem, by chwile radości ubarwiały naszą codzienność, która – choć często szara i niełatwa – przybliża nas do rzeczywistości gdzie radość jest podstawą bytowania.
Wypada być może na koniec przytoczyć pewne historie, które – jak mniema autor powyższych rozważań – wywołają mały uśmiech lub poprawią nieco nastrój czytelnika, któremu łaska Pana Boga pozwoliła doczytać tekst do tego miejsca…
Pewien pobożny parafianin(nie był to mieszkaniec Kielczy), zapytał kiedyś swojego proboszcza: ” Proszę księdza, czy dostanę się do nieba, jeśli ofiaruję parafii 100 tysięcy złotych? Ksiądz odpowiedział: ” Ręczyć nie mogę, ale warto próbować, synu…”
Życie wspólnoty kościoła rodzi często niezwykle barwne i śmieszne sytuacje, oto w pewnej parafii, w czasie rekolekcji ogłaszana jest informacja, że po mszy będzie miała miejsce nauka stanowa dla mężczyzn. Po błogosławieństwie, kiedy wszystkie kobiety udawały się do wyjścia, usłyszały męski chór śpiewający pieśń ku czci świętego Józefa: ” Idźcie precz, marności światowe, boście mnie zagubić gotowe…” Zastanawiam się ilu mężczyzn musiało samotnie przygotować sobie kolację po powrocie z kościoła…
Panie Boże, niech nasza radość będzie autentyczna i ugruntowana w sercu przepełnionym Twoją miłością. Pozwól nam radować się szczerze i taktownie a kiedy przyjdzie kres naszej ziemskiej wędrówki, przyjmij nas do Twojej, wiecznej radości…Amen.