Wieczorem rozmawiał jeszcze z małżonką o planowanym remoncie, a potem zadzwoniła jeszcze teściowa i …nie chciało mu się już rozmawiać…
Samo życie – rozmowy, dyskusje, wymiana poglądów, dialogi, monologi i różne takie…
Codziennie toczymy dziesiątki rozmów – w domu, w pracy, w sklepie, urzędzie czy na stacji benzynowej.Nasze rozmowy są różne…ważne, mniej ważne, miłe jak pani w zieleniaku albo szorstkie jak pumeks. O niektórych rozmowach zapominamy w mgnieniu oka, o innych pamiętamy niekiedy całe życie…No właśnie…rozmowa może komuś odmienić życie, ożywić, dodać siły…może też (niestety) kogoś obrazić czy zbulwersować.
Mówiąc krótko (i powołując się na pana Pospieszalskiego) – warto rozmawiać – sztuka to jednak niełatwa, bo nie każdą rynsztokową paplaninę czy oszczerczy monolog możemy nazwać chyba rozmową…
Sposób mówienia i prowadzenia rozmowy wiele nam mówi o człowieku…czasem już kilka usłyszanych słów pozwala nam dość precyzyjnie określić z jakim rozmówcą mamy do czynienia…można rzec – „powiedz mi kilka słów, a ja powiem Ci kim jesteś”.
Zważając na poziom i jakość wypowiadanych słów, nie warto chyba szukać wzorców na sejmowej mównicy, w sklepie monopolowym czy w popularnych (niestety) serialach paradokumentalnych.
Gdzie więc szukać wzorców? Od kogo uczyć się rozmawiać? O czym mówić? Z kim rozmawiać? Można szukać w słowniku, uczyć się od profesora Miodka czy Bralczyka, mówić o tym, na czym się znamy, rozmawiać zaś z wszystkimi – najlepiej z mądrzejszymi od siebie. Proste? Proste. Dziękuję za uwagę…
Spokojnie, wybaczcie, że to jeszcze nie koniec mojego wywodu…sprawa jest o wiele bardziej złożona, wielowymiarowa i śmiertelnie poważna (co postaram się dowieść).
Dlaczego tak bardzo nas dziwi, kiedy słyszymy przekleństwa na szkolnym podwórku? Dlaczego tak bardzo nas denerwują słowa podszyte pychą i krzywdzące sądy wydawane o bliskich? Dlaczego nasze dialogi coraz częściej ubogacane są ironicznymi uśmiechami, szyderstwem i wyśmiewaniem wszystkiego i wszystkich? Dlaczego tak często udajemy wszechwiedzących i powtarzamy utarte slogany zasłyszane w ulubionym programie publicystycznym?
Dlaczego? Bo zbyt mało (jeśli w ogóle) rozmawiamy z Bogiem…
Jeśli wierzę, że dysponuję duszą nieśmiertelną, to warto już dzisiaj uczyć się rozmawiać z Tym, z Którym przez wieczność całą będę toczył dialog miłości…
Czy kocham mojego Boga? Czy można kochać świadomie rezygnując z relacji z ukochanym? Zakochani patrzą sobie w oczy i…rozmawiają…Zakochani patrzą sobie w oczy i …czasem milczą rozumiejąc siebie tak jakby wymienili przed chwilą tysiąc słów…Zakochani robią wszystko by być blisko…bo miłość domaga się obecności…
Boże, czy ja Cię jeszcze kocham, kiedy zwracam się do Ciebie tylko w smutku, żałobie czy przed egzaminem? Boże, czy ja Cię jeszcze kocham, kiedy zaczynam Cię szukać w momencie gdy wszystko inne mnie zawiodło? Boże, czy chcesz jeszcze ze mną rozmawiać, skoro moje zaangażowanie modlitewne przypomina wysiłek wnuczka, który raz w miesiącu odwiedza „kochaną” babcię – zawsze „przypadkowo” w dzień wypłaty emerytury?
Modlitwa jest zwróceniem całego siebie do Boga. Wymaga pewnego oderwania od przyziemności i podniesienia swej ociężałej konstrukcji ponadto, co ziemskie – a więc nietrwałe, niedoskonałe i niepewne. Tak jak krzyżyk na pięciolinii podnosi dźwięk do góry – tak modlitwa podnosi człowieka do rzeczywistości duchowej, niebiańskiej – a więc trwałej, doskonałej i pewnej!
Na modlitwie doświadczamy jednak rozmaitych trudności w postaci rozproszeń, nielogicznych myśli, projekcji czy zniechęcenia. Niech nas to jednak nie dziwi – ten, który jest osobowym złem z właściwą sobie nienawiścią i zaciekłością będzie wzmagał w nas takie odczucia i myśli zawsze, kiedy tylko będziemy stawać przed Bogiem na modlitwie.
Czasami modlitwa jest pięknym wierszem, hymnem pochwalnym, pieśnią wdzięczności i uwielbieniem. Zdarza się, że jest krzykiem rozpaczy, bezsilnym milczeniem albo dramatycznym pytaniem o sens…Modlitwa może być utożsamieniem z natchnionym tekstem albo nieskładnym potokiem słów…Może ujmować wyszukanymi rymami albo kipieć słowami zaprawionymi goryczą i bezsilnością…Która modlitwa jest miła Bogu? Każda…jeśli wypływa ze szczerego serca, niespokojnego i stęsknionego za Tym, który „stworzył moje wnętrze i utkał mnie w łonie mojej matki” (Ps 139). Pan Bóg chce byśmy modlili się nieustannie, co przekazuje nam ustami św. Pawła w liście do Tesaloniczan. Nieustannie a więc w każdym położeniu, w każdym stanie i w każdej okoliczności.
Modlitwą jest więc przyjazny uścisk dłoni, miłe słowo czy życzliwe usposobienie. Modlitwą jest służenie (nie służalczość) swoim domownikom i tworzenie atmosfery miłości. Modlitwa to czasem westchnienie do Boga w ciężkim doświadczeniu. Modlitwa to świadomość zależności od Boga w momencie gdy przeżywamy chwile szczęścia i radości. Modlitwa to wreszcie dziecięce zaufanie do Boga w chwilach bezsilności i przytłoczenia niepowodzeniem czy chorobą. Modlitwą może być milczenie, kiedy odczuwam niepohamowaną pokusę przyłączenia się do rozmowy oczerniającej Kościół czy bliźniego. Modlitwa to wykonanie telefonu do osoby z którą pokłóciłem się pięć lat temu…
Tyle możliwości…tak niewiele potrzeba…
To nie Bóg potrzebuje naszej modlitwy. To ja potrzebuję codziennego dostrajania mojego ducha, rozregulowanego grzechem i ludzką ułomnością. To ja potrzebuję łączności z Bogiem, by właściwie kierować swoim życiem – właściwie, czyli zgodnie z wolą Bożą. Piękne potwierdzenie tych słów znajdujemy w Dzienniczku św. Faustyny Kowalskiej: „dusza zbroi się przez modlitwę do walki wszelakiej. W jakimkolwiek dusza jest stanie, powinna się modlić. Musi się modlić dusza czysta i piękna, bo inaczej utraciłaby swą piękność (…) modlić się musi dusza grzeszna, pogrążona w grzechach, aby mogła powstać” (Dz 146).
Codzienna rozmowa z Najlepszym Ojcem będzie też skutkować większą łagodnością i roztropnością w kontaktach z innymi ludźmi. Modlitewne zjednoczenie z Bogiem przemienia nasze patrzenie na świat, rozmiękcza serce i realnie zmienia otaczającą nas rzeczywistość. To, że współczesny świat tak bardzo potrzebuje naszej modlitwy jest chyba faktem niezaprzeczalnym…
A więc módlmy się…o przemianę serc, o życzliwe spojrzenia na bliźnich, o zwycięstwo miłości nad nienawiścią. Módlmy się o mądrość dla naszej młodzieży, o piękne małżeństwa i rodziny. Módlmy się o nowe powołania kapłańskie i asystencję Ducha Świętego dla naszych księży. Módlmy się o roztropność dla rządzących i chleb powszedni dla nas samych. Módlmy się wreszcie za tych, którzy uznali w swojej pysze i mniemaniu samowystarczalności, że Pana Boga nie potrzebują…by powrócili do Boga poprzez własny wysiłek i poszukiwanie… Módlmy się, by znak krzyża nie był czyniony dopiero w godzinie śmierci albo na skutek odgłosu wybuchu bomby…