Pan Bóg jest wszędzie – nawet przy płocie…czyli byłem w Kościele czy obok Kościoła?
Temat bardzo drażliwy, unikany przez proboszczów, zawieszonych pomiędzy chęcią powiedzenia prawdy a realnym niebezpieczeństwem skłócenia parafii. Marketingowo i zewnętrznie wygląda to nawet nieźle – przejeżdża ktoś niedzielnym rankiem koło kościoła i widząc tyle osób podpierających kościelny płot – pomyśli, że w świątyni już nie ma miejsca, a ci, którzy są na zewnątrz, w nieukojonym żalu biją się w piersi i żałują szczerze, że nie wstali trochę wcześniej by wejść na ucztę Eucharystyczną. Na osłodę pozostaje im funkcja świątynnego ochroniarza lub parkingowego. Te zjawisko ma też bardzo konkretny wymiar edukacyjny – ministrant idący z tacą przez plac kościelny, może się dowiedzieć jaki jest obecny kurs euro, ile będziemy płacić za wywóz śmieci i czy Bayern wygra z Borussią…
Wiem, czepiam się… ale czy można machnąć ręką na sytuację, kiedy w czasie Mszy Świętej widzę byłego ministranta, który pod płotem toczy dysputy o japońskiej motoryzacji czy wyższości Górnika nad Legią? Czy mamy się znieczulić na obrazy rodziców, którzy stoją (w czasie Mszy) ze swoimi pociechami w takiej odległości od Kościoła, że nawet zewnętrzny głośnik nie daje rady? Nie chcę nawet pytać w tym momencie, czy taki Ktoś był na Mszy czy nie?
Śpieszę z koniecznym wyjaśnieniem… Tekst nie dotyczy osób, które dotknięte są jakąkolwiek chorobą czy niedyspozycją, która wyklucza uczestnictwo we Mszy wewnątrz kościoła. Nie dotykam też w żaden sposób rodziców małych dzieci, które swoim zachowaniem często wręcz wymuszają konieczność wyjścia z kościoła. Takie sytuacje są powszechnie akceptowane i rozumiane. Pan Bóg też doskonale zdaje sobie sprawę z naszych niedyspozycji, chorób czy innych ograniczeń.
Zawsze bardzo mocno przemawiały do mnie radykalnie ujęte słowa Jezusa na temat tych, którzy sieją zgorszenie (kamień u szyi i do wody)…czy nie mamy w tym przypadku do czynienia właśnie z czymś takim? Czy siedząc w ogródku przyjaciela, w dniu Jego urodzin, mogę mówić, że byłem na imprezie? Delikatnie, z miłością ale reagujmy na takie sytuacje! Jeśli pogrążymy się w bierności, to za kilka lat w niedzielny poranek “ochroniarze” pójdą do Tesco a “parkingowi” na stadion. My wygodnie rozsiądziemy się w kościelnych ławkach i wysłuchamy kazania o konieczności potwierdzania wiary życiem…